top of page

Jak zapaść się pod ziemię w upalny dzień? [Wakacyjne przygody z Toto]



Jaskinia Łabajowa - otwór wejściowy. Fot. MB

Letni upalny dzień. Temperatura przekroczyła 30° C jeszcze przed południem dając jasno do zrozumienia, że narzekanie na upał miesiąc wcześniej było nietaktem. Lipiec. Gdybyśmy zarzekali się, że nie będzie już gorzej, dzisiaj niechybnie musielibyśmy zapaść się pod ziemię… A może by tak spróbować?


Otóż, dwie najlepsze pogody na “zapadnięcie się pod ziemię” to środek lata oraz zima. To oczywiście subiektywna ocena, ale latem uzasadnienie jest oczywiste. W jaskiniach jest po prostu chłodno. Zimą natomiast jest ciepło, nie ma wiatru i trudno o opady śniegu. Nie, wcale nie chodzi o to, że temperatura się diametralnie zmienia. Jaskinie cechuje ich własny mikroklimat, który im dalej od wejścia jest bardziej ustabilizowany. Przyjmuje się, że w głębi długich korytarzy temperatura jest mniej więcej stała w ciągu całego roku i w przybliżeniu odpowiada średniej rocznej temperaturze okolicy. Na przykład w Grocie Łokietka jest to 7°-8° C. Zatem na wizytę w lipcu warto zabrać ciepłą bluzę!


Dla tych, którzy zwiedzali już jurajskie jaskinie z przewodnikiem i mają niedosyt, albo szukają doznań niezwiązanych z przebywaniem w tłumie innych turystów, mamy nie lada gratkę. Są takie miejsca, które wcale nie stanowią wyzwania dla początkujących i można do nich wejść z dziećmi!


Jak dotrzeć?


Jaskinia Łabajowa znajduje się administracyjnie na terenie wsi Bębło, ale łatwiej zapamiętać, że jest u wlotu Doliny Będkowskiej, kilkaset metrów od Jaskini Nietoperzowej. Częstym zwyczajem jest odwiedzenie Nietoperzowej z przewodnikiem i później samodzielne Łabajowej. Parking znajduje się zarówno przy jednej, jak i przy drugiej. Jeżeli przejeżdżacie często drogą krajową nr 94 na trasie z Krakowa do Olkusza wystarczy zjechać około 1,5 km w bok, jeszcze przed Jerzmanowicami (jest tabliczka z informacją).




Alternatywną drogą jest dotarcie tutaj po przejściu całej Doliny Będkowskiej. Nie jest to forsowny spacer i jaskinia może być ciekawą przerwą przed powrotem. Ta opcja wymaga jednak zarezerwowania kilku dobrych godzin. Samochód zostawicie w Brzezince lub Kobylanach zwracając szczególną uwagę na oznakowanie informujące ograniczenia w poruszaniu się pojazdami.

Ciemność, widzę ciemność!



Stoję przed wejściem i mierzę się z obawą - co tam w środku będzie? Oczy strudzone południowym słońcem wcale nie chcą podzielić się obrazem z wnętrza skały. Powoli przyzwyczajam wzrok i widzę, że grota jest taka jak ją zapamiętałem - nadwyraz wielka. Końca korytarzy nie mogę jednak dostrzec, więc schylam odruchowo głowę pod wielkim głazem, który zablokował dawno otwór wejściowy i stawiam pierwszy krok. Już wiem, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie. Przyjemny chłód zachęca, żeby wsunąć się jeszcze nieco dalej. No kroczek, może dwa. Hałas dobiegający ze świata zewnętrznego cichnie, słychać już coraz wyraźniej szept sączącej się wody. Krople spadające w oddali są niewidoczne, ale zaczynają symfonicznie wypełniać wielką pustkę wśród której stoję. Tak wygląda wnętrze prehistorycznej "rafy koralowej".


Otwór wejściowy widoczny od środka. Fot. MB

A gdyby tak... nad ciepłe jurajskie morze?


Historia może być skomplikowana, może być też prosta. Wyobraźmy sobie zatem ciepłe, płytkie i pełne życia morze. Takie pełne gąbek tworzących piętrowe budowle na wzór raf koralowych. Jeżowce, małże, ślimaki i amonity (niechlubnie ze ślimakami mylone). Barwnie, ciepło i wydaje się, że całkiem przyjemnie, bo dinozaury dla komfortu narracji pominiemy. Między pionowymi blokami tejże "rafy" gromadzą się martwe organizmy, osady przyniesione przez wodę i poziom dna rośnie wraz z budowlami. Klimat się jednak zmienia, morze ustępuje, wkracza roślinność, pojawia się gleba, zwierzęta... i chciałoby się rzec, że to koniec opowieści. Skąd ta dolina? Skąd te jaskinie? Dlaczego to takie spękane? No i dlaczego wewnątrz niby rafy koralowej błoto?



Padający deszcz, płynący potok a nawet każda kropla drąży skałę(!). Im cieplej, im więcej roślin wokół tym jeszcze lepiej. Kwasy humusowe przenikające z gleby czy dwutlenek węgla radośnie tworzący z wodą kwas węglowy nie mają litości. Efekt pożerania tych skał widać potem w czajnikach, gdzie przyroda zwraca nam su